KONTAKT
Ulubione
FB

Maria Więckowska

       Maria Więckowska... koleżanka mojego ojca z czasów tuż powojennych, wrocławskich.  Poznałem Ją na początku lat siedemdziesiątych. Była pierwszą obserwatorką i recenzentką moich nieśmiałych prób artystycznych. Oprócz cennych uwag, ogromne wrażenie robił na mnie, kilkunastoletnim chłopcu, który marzył o malowaniu i rysowaniu, jej sposób życia. Oddana sztuce ponad wszystko, zamknięta w eremie pracowni, z codziennym trudem i najbliższym przyjacielem malarza – samotnością. Ale jak pisze Ryszard Krynicki „Kto wybiera samotność nigdy nie będzie sam”.

     Przez wiele lat bywałem u Niej codziennie, często z zakupami ze sklepu plastyków. Wejście do „Palmy”, boczne, od ulicy Józefa, na schodach strach przed Pimpkiem, psem najbliższego sąsiada, Jerzego Panka. Z daleka witał mnie zapach suszących się obrazów, ustawionych w skomplikowane konstrukcje na korytarzu, pod drzwiami pracowni. Malowała szpachlami, pastoso, poszczególne nakłady wymagały wyschnięcia przed nałożeniem następnych. Ostatnie warstwy posiadały specyficzną, drobiazgową perfekcyjność, zwłaszcza, kiedy „obiektami” były ulubione róże czy dzieci. Niewielka skala obrazów nie odbierała powagi, nawet pomnażała ciężar i przydawała dramatyzmu, rzeźbionym w bieli tytanowej, twarzom. O sile tych płócien decydowała nie tylko robota malarska, ale  także ich egzystencjalny charakter. Każdy – wrażliwy zobaczy tu, zapisany ręką artysty, porządek losu i przeznaczenia. Dozna unikalnego, niepokojącego uczucia  uczestnictwa w spektaklu smutku, oddalenia, nostalgii. 

 

       Czuła na każde drgnienie światła, do pracy wymagała warunków szczególnych – najlepsze lewostronne, rozproszone oświetlenie. Przeszkadzały Jej ostre słońce , upał

i kolor czerwony!

       Kiedy nie malowała, prowadziła dzienniki, zapiski, które przeradzały się w wiersze.

       Rano... tańczyła.

Spokoju szukała w zieleni, poza miastem, wyjeżdżając na długie wakacje w podgórskie okolice. Czasem odwiedzaliśmy ogród botaniczny, karmiąc ptaki i rozmawiając godzinami. Do ostatnich swoich lat nie utraciła młodzieńczej werwy, z pasją rozprawiała o obrazach, malarzach. Pryncypialnie, z przekonaniem.

 

       Miałem szczęście, że Ją spotkałem.

       Że wciąż mogę oglądać Jej obrazy, to zwycięstwo malarzy.

 

 

Copyrights: Jacek Sroka 1999-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone | realizacja: grafiQa.pl
Script logo