Umbanda
Umbanda*
Droga prowadząca z wyżyn Kurytyby nad Ocean Atlantycki, do Antoniny i Morretes, wije siępośród oszałamiającej kolorami i bujnością roślinności.
Malownicze i egzotyczne pejzaże, góry, doliny zmieniająsię wraz z wysokością:
im niżej - tym bardziej tropikalnie, im wyżej - tym surowiej, ale zawsze barwnie.
Wydaje się nam, przybyszom z Europy, że uroda tego kraju nie ma granic.
Estrada Graciosa!
Nie ma w tej nazwie cienia przesady.
Wybraliśmy bocznąodnogę, już nie brukowaną, zwykły dukt leśny.
Przecinany strumykami, otoczony blisko, najbliżej gęstwiną, zmierzwioną, dziką, zieloną;
drzewa, pnącza, ogromne mięsiste liście... idylla, paradyz.
Z okien samochodu zauważyłem coś osobliwego.
W pełnym słońcu ktoś (kto?) ustawił przy trakcie dziesiątki, nie! setki płonących świec.
Za chwilę pośrodku drogi pokazały się, stojące obok siebie, w parach
i, co kilkadziesiąt centymetrów rozmieszczone, plastikowe kubki z wodą i bułki.
Temu porządkowi nadal towarzyszyły świece oraz ułożone pieczołowicie, na matach,
owoce i maniok. Wszystko ukwiecone, ozdobione. Dalej misy, w których znowu kwiaty,
i jeszcze wstążki, kolorowe, splątane.
Wreszcie, pod drzewami… laleczki, różowiutkie, plastikowe czy gumowe.
Bobaski niepokojące, absurdalne.
Umbanda!
Byle tylko biała! Nie czarna! - to koleżanki podróżujące z nami Brazylijki. Bo „czarna”- nieprzychylna, objawi się drastycznie, zaszkodzi!
Wtedy, za nami, w końcu drogi, pojawił się ogromny terenowy samochód…
Ta historia, opowiedziana zamiast krytycznego wstępu, mówi jednak o twórczości…Kto styka się ze światem tak skomplikowanym, bogatym i tak niepokojącym, próbuje języka adekwatnego, ale i własnego. Tylko ton osobisty oddać może aspekty tej rzeczywistości: jej urodę, jej nadrealny charakter.
A polska umbanda.. Jaka jest, każdy widzi.
Jacek Sroka
* Umbanda (w języku bantu: sztuka leczenia, magia) - kult afroamerykański rozpowszechniony w Ameryce Łacińskiej, zwłaszcza w Brazylii, łączący elementy wierzeń afrykańskich, europejskiego okultyzmu i spirytyzmu.