Wystąpienie Jacka Sroki w Teatrze Szekspirowskim w Gdańsku, kwiecień 2016
"Światło w malarstwie", Teatr Szekspirowski, Gdańsk, 26.4.2016, Pixel, Oknoplast
Bilde Kunstler rede nicht
Artysto! twórz nie gadaj
Goethe
Jak tu stoję w Teatrze Szekspirowskim czuję się nie jak Otello czy Makbet
ale raczej jak Rosenkranc i Guilderstern….
Jak wiemy badaniem natury światła zajmuje się dział fizyki zwany optyką.
Historia sztuki obfituje w przygody i odkrycia na miarę naukową.
Nagłe momenty, które zmieniają bieg cywilizacji.
Dla nowożytnej sztuki, dla malarstwa europejskiego, takim wydarzeniem było pojawienie się Giotta di Bondone,
artysty rewolucyjnego, także i w interesującym nas , świetlnym aspekcie.
Najkrócej mówiąc Giotto był wynalazcą … błękitu.
Przed nim, w malarstwie bizantyńskim, przestrzeń wyrażana była symbolicznie, malowana złotem.
Giotto zrozumiał prawa optyki, wiedział, że to , co oddalone, oddane musi być na obrazie przy pomocy chłodnych barw,
najbogatszy chłodem jest błękit.
Wrócił przy tym, o czym nie wiedział wcale, do malarstwa antycznego,
ale o tym przekonaliśmy się dopiero po odkryciu Pompejów i Herkulanum.
Dwieście lat po Giotto wielki Leonardo Da Vinci w swoim traktacie malarskim poświęca wiele miejsca rozważaniom o naturze światła i .. cienia.
Tu, na marginesie warto przypomnieć „Jaskinię platońską”, alegoryczny i gorzki opis świata,
w którym my, ludzie postrzegamy tylko cienie tańczące na ścianie ciemnej groty. Odbicia rzeczy bierzemy za realność.
Leonardo podaje recepty, sposoby wykorzystania światła,
jego późnorenesansowi następcy z Wenecji , jak Tycjan, Giorgione czy bracia Carracci,
genialnie rozwiną wewnętrzne światło obrazów.
Zaraz po nich przychodzą luminiści , zajmujący się pokazaniem światła , jak De la Tour,
czy dramatyczni tenebryści : Caravaggio i Ribera, wreszcie Rembrandt, który zawiera,
jak mówiono, wszystkich malarzy. I z którego obrazów światło promienieje.
Malarze Europy zaalpejskiej szukali natchnienia, poprzez światło, we Włoszech,
wreszcie odkryli jego dramatyczną surowość na północy.
W pierwszej połowie XIX wieku angielski mistrz William Turner, w poszukiwaniu światła, zmienił tożsamość.
Przypomnieć trzeba, że był uznanym artystą, członkiem Akademii Królewskiej, należał więc do dworu, miał wiele oficjalnych obowiązków.
Namalował kilka tysięcy prac olejnych, kilkanaście tysięcy akwarel i gwaszy.
Szukając odpowiednich warunków do pracy nad nowymi pejzażami, wyjechał z Londynu,
i, pod przybranym nazwiskiem, wynajął pokój w nadmorskim pensjonacie , z okien którego rozciągał się widok na zatokę
i na spektakle świetlne tam się rozgrywające.
Dodać należy , że w innym jeszcze miejscu, znany był jako emerytowany urzędnik służby celnej,
samotnik spacerujący godzinami nad morzem.
Ale to zupełnie inna historia.
Van Gogh wyjechał na południe Francji , otwierając drzwi do sztuki nowoczesnej,
jego druh Gauguin na wyspach Polinezji stawiał podstawowe egzystencjalne / filozoficzne pytania ,
wierzył , że siła i inność tamtejszego światła rozjaśni odpowiedzi.
Picasso i Braque uwolnili światło od cienia.
Wreszcie pomijając całą ogromną Walhallę artystów dwudziestego wieku powiem tylko o Romanie Opałce,
który latami zapisywał ciągi liczb na biało - gruntowanych płótnach, zaczynając od czerni przy każdym następnym obrazie rozbielając farbę.
Pragnął dojść do absolutnego malarskiej jasności, do absolutnej bieli!
Moje doświadczenie malarskie zaczęło się od marzenia.
Z niejasnego, jeszcze dziecięcego przeczucia , że chciałbym opisywać świat , wyrażać go za pomocą wyobraźni,
może nawet zmieniać.
Nawet jeśli tylko na papierze czy płótnie to zawsze coś.
Jose Ortega y Gasset powiada, że podstawowym instrumentem malarstwa jest światło.
Maluje się za pomocą światła i w świetle ( przy okazji twierdził , że nie ma co malować samego światła - ewidentnie krytykował luministów ).
Goethe mówi , że „barwa jest cierpieniem światła”.
Kolor powstaje , kiedy promienie światła napotykają barierę.
Zatem zadaniem malarza jest stworzyć dla światła przeszkody.
Nota bene to słowo dobrze obrazuje naturę malarstwa , które nigdy, dla malarza, nie jest łatwe,
jest drogą mozolną i pełną przeciwieństw. Które to artysta znosić musi w obecności swojego najbliższego druha - samotności.
Ale, jak powiada współczesny, polski poeta Ryszard Krynicki: ”kto wybiera samotność nigdy nie będzie sam”.
Jako kilkunastoletni chłopiec odwiedzałem bardzo często pewną krakowską artystkę.
Malowała szpachlami, grubo nakładając farbę; powstawały obrazy o niemal rzeźbiarskiej fakturze.
Zawsze pracowała przy świetle dziennym, padającym na obraz z lewej strony.
Żądała dla swoich prac takich samych warunków oświetleniowych na wystawach. Co , oczywiście, niezbyt często się udawało.
Myślałem o tym wtedy, jako o fanaberii malarki, o jej praworęczności,
wreszcie o warunkach, w jakich obrazy powstawały.
Ale przekonałem się, że ta zasada lewostronnego oświetlenia obrazu działa także i przy moich pracach,
co więcej dotyczy także naprawdę wiekowych dzieł.
W muzeum w Kolmarze oglądać możemy słynny ołtarz z Isenheim.
Stworzony przez Grunewalda, na potrzeby ekspozycji rozebrany jest na części tak,
by wszystkie obrazy składające się na to legendarne dzieło zobaczyć można było naraz.
Cztery malowidła ustawione są do siebie „plecami”, stoją prostopadle do okien, zatem na niektóre światło pada z lewej strony,
na inne z prawej. Oglądając ołtarz w jasny, letni dzień ze zdumieniem zauważyłem,
że te z lewostronnym oświetleniem wyglądają soczyście , zapierają dech w piersiach,
a te z prawostronnym bledną, blikują, trzeba się przemieszczać , by im się dobrze przyjrzeć.
To zagadka, którą sygnalizuję, a której rozwiązywać nie chcę.
Wolę , by pozostała jedną z tajemnic malarstwa.
Kiedy otwierałem niedawno wystawę moich prac w Chinach, przypomniałem zgromadzonym łacińskie powiedzenie:
Ex Oriente Lux - światło przychodzi ze wschodu.
Na światło, które niesie wiedzę i mądrość, doświadczenie innych, które niesie radość i wigor, które niesie życie... na takie światło czekamy.
Nawet w ostatnich chwilach, jak Goethe, przyzywamy „Więcej światła” ( Mehr Licht ).