Barbara Kokoska, Na Chwałę Wielkiej Sprzątaczki Świata, 2010
I znowu ktoś wieszczy koniec malarstwa. Tym kimś jest ceniony polski malarz, zdeklarowany przedstawiciel malarstwa figuratywno-ekspresyjnego Jacek Sroka. O śmierci malarstwa słyszeliśmy już dawno, najpierw głosiła ją awangarda początku XX wieku, później artyści lat 60. i 70., i – jak wiemy – nic z tego nie wyszło, gdyż... narodził się Sroka. W momencie gdy na arenę sztuki wszedł artysta, ogłoszono właśnie agonię awangardy i powtórne narodziny malarstwa. Wiarę w utopię zastąpiono ironią, a mistycyzm –spontanicznością, jednocześnie podnosząc na ołtarze kulturę popularną. Czyżby więc twórca został zaatakowany przez wątpliwości, a może tylko się z nami bawi? Tu należy zapytać, czy malarzowi wolno się bawić? W pytaniu tym zawarta jest oczywiście teza, że działalność artystyczna zdeterminowana jest przez powagę, czyniona na serio. Zabawa jest natomiast czymś dalekim od sztuki, wręcz jej przeciwnym, skłaniającym do refleksji, pobudzającym pokłady emocji wyższego rzędu. Jak twierdzi specjalista w tej dziedzinie Johan Huizinga, autor Homo ludens, zabawa jest co prawda działaniem swobodnym i stanowi „intermezzo codziennego życia, jako zajęcie w okresie odpoczynku i dla odpoczynku”, ale nie jest pozbawiona kulturotwórczych treści. I nawet jeśli znajduje się poza mądrością i głupotą, dobrem i złem, to jednak Jacek Sroka nie umknie przed odpowiedzialnością.
Co pokazane nam zostało na wystawie? – Dziewięć obrazów i dziewięć pań sprzątaczek zażarcie oddających się swym obowiązkom. Artysta nie ukrywa, że patrzy na nie w sposób stereotypowy i przedstawia je nader banalnie. Ubrane w niebieskie chałaty, pozbawione są wszelkich cech indywidualnych i jakichkolwiek zalet. Nie mają rysów twarzy, a jeśli już, to ich karykaturalne wizaże zasłaniają okulary – niewątpliwie są kwintesencją i symbolem Wielkiej Sprzątaczki. A może Kreatorki Czystości, niszczycielki, wręcz dewastatorki dzieła twórczego? Zmywają bowiem nie byle co, ale ikony naszej kultury, tej wysokiej i tej niskiej. Znajdziemy tam reprezentacyjny portret sarmacki o wyszukanej kolorystyce, alegoryczną scenę z Dianą i jeleniem na tle idealnego pejzażu antycznego, brutalne w formie i treści malowidło w stylu Nowych Dzikich, jak również „monidło” małżeńskie, popkulturowy tercet erotyczny na tle motywu marynistycznego, a także wizerunek wielbicielki erotyzmu samochodowego, która – gdyby nie szybka interwencja Wielkiej Sprzątaczki – zaraz znalazłaby się na masce pojazdu, prężąc swe wdzięki w mydlanej pianie. Nie możemy mieć wątpliwości, że w rękach Wielkiej Sprzątaczki wszystko wnet ulegnie unicestwieniu. Jak widzimy, bez najmniejszego trudu, sprawnie uzyskuje idealnie czystą powierzchnię bieli. Najwyraźniej świat przedstawiony nie jest trudny do zmycia, oczywiście przy zastosowaniu odpowiednich środków – jak wiemy z reklam, dających radę każdemu rodzajowi brudu. Bo czym jest malarstwo? Sztuką nakładania farby na podłoże w pewnym porządku i przy zastosowaniu konkretnych reguł, procesem zakładającym powolne osiadanie kurzu.
Czy sztuka jest na pewno „mistycznym sekretem”? Może to wina malarstwa, że nie jest trwale doskonałe, a jedynie „zmywalne”. Artysta prowadzi z nami grę, jakby pytając, czym jest malarstwo, czy jest potrzebne, a może zagrożone? Pytanie o to, czy sztuka niesie istotne wartości, nie jest pytaniem nowym. Pojawia się często w rozważaniach teoretycznych i nie jest też jedynie pytaniem retorycznym. Sam Jacek Sroka wypowiadał się, że w dzisiejszych czasach „trudno nie podważać misji artysty, trudno dawać wiarę w możliwości sztuki”. Czyli jednak ma wątpliwości. Ale jednocześnie oczarowuje nas oszczędną, ale jakże dekoracyjną kolorystyką obrazów. Epatuje wspaniałymi odcieniami błękitu, ultramaryny, szafiru, seledynem, chromowymi zieleniami przełamanymi brązami. Wzbogaca strukturę powierzchni przez nakładanie wielowarstwowo farby, to znów pozwala jej swobodnie spływać. Jakby przyznawał się do długiej tradycji malarstwa, bronił jego wartości. W wystawianych obrazach dominuje błękit, ten najbardziej tajemniczy z kolorów, jak twierdzi artysta. Kolor, którego szczerze nienawidził Kazimierz Malewicz, uważając go za przeżytek tradycji, co jak baldachim zasłania przed naszym wzrokiem nieskończoność, której zaś ekwiwalentem jest biel. Ta z kolei była dla niego wyrazem czystego ducha, którego apogeum znalazł w teorii Białego na Białym, proponując nam zawieszenie myśli, rodzaj suprematystycznej nirwany. Czy więc Wielka Sprzątaczka kreuje rzeczywistość idealną, wręcz absolutną?
Jeśli jest to zabawa, to bardzo wyszukana, gdyż artysta zachęca do niej naszą fantazję. Czy możemy wyobrazić sobie świat, w którym wszystko można wyczyścić, świat idealnej bieli – czy będziemy go odczuwać jako brak, jako nieistnienie tego znanego. W najprostszy sposób Sroka uzmysławia nam, czym jest ów Brak. Bawiąc się z konwencją swego własnego, niepozbawionego sarkazmu oraz ironii sposobu patrzenia i kreowania rzeczywistości, stwarza obraz zgoła konceptualno podobny. Banalna czynność sprzątania nabiera znamion aktu twórczego. Wymazywanie, niwelowanie poszczególnych partii naszego świata uświadamia nam istnienie wręcz dotykalne czegoś, czego nie ma. Ale istnienie to jest rejestrowane w naszej wyobraźni jedynie jako przeciwstawienie pełni. Podobne obrazy malował artysta wcześniej, żeby przypomnieć Eremitę (1994) czy Człowieka, którego nie ma (2006). Tym razem nie chodzi jednak o człowieka i jego duchowe jestestwo, ale o rzeczywistość. Brak uzmysławia nam, jak funkcjonuje nasz umysł, jak przepełniony jest obrazami, ale czy istnieje świat ukryty za obrazami? Najwyraźniej tak, wskazują na to punkty-blizny na jednym z przedstawianych płócien.
Wielka Sprzątaczka jest figurą dychotomiczną – uzmysławia bezsens malarstwa, a zarazem niemożność jego braku, ale czy przywraca mu rangę i sens? Jak wiemy, w twórczości artysty pastiszowi poddane są wszystkie dziedziny życia i należy sądzić, że nie uchroniła się od niego nawet sama sztuka. Ile w tym przekory, ironii, żartu, ile zabawy tworzonej dla samego zadowolenia z jej czynienia – widz musi ocenić sam. Jedno jest pewne: zabawy nie da się zanegować, to jest jej zasadnicza domena.
Barbara Kokoska
Katalog wystawy "Interwencja sprzątaczki albo koniec malarstwa w dziewięciu obrazach w tym dwu lustrzanych", Galeria Artemis, Kraków, pażdziernik - listopad 2010